aaa4
Dołączył: 02 Paź 2018
Posty: 4
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 12:21, 16 Paź 2018 Temat postu: onk |
|
|
Cicho szlochajac, wziela lancuszek z medalionem w drzace dlonie. Spojrzala na niego, a potem podniosla wzrok na Ezia, by mu podziekowac, by raz jeszcze sprobowac sie usprawiedliwic.
Jego juz jednak nie bylo.
Na poludniowym nabrzezu Arno, w poblizu Porta San Niccoln Ezio odnalazl przygnebiajace miejsce, gdzie obok wielkiej, ziejacej czernia mogily, spoczywaly przygotowane do pochowku ciala. Okolice patrolowalo dwoch zalosnie wygladajacych straznikow, sadzac po zachowaniu - swiezych rekrutow, ktorzy bardziej wlekli za soba halabardy, nizli je niesli. Na widok ich uniformow w Eziu wezbral gniew, a jego pierwsza, instynktowna reakcja bylo pragnienie, by ich zabic. Dzis jednak napatrzyl sie juz dosc smierci, poza tym byli to chlopcy ze wsi, ktorzy zaciagneli sie do strazy, liczac, ze zycie ich stanie sie chocby troche znosniejsze. Gdy ujrzal ciala ojca i braci, lezace blisko krawedzi mogily, [link widoczny dla zalogowanych]
z petlami na otartych szyjach, wielki zal scisnal mu serce. Utwierdzil sie w przekonaniu, ze gdy straznicy zapadna w sen, na co z pewnoscia nie trzeba bedzie zbyt dlugo czekac, zdola doniesc ciala na brzeg rzeki, gdzie wczesniej przygotowal lodz wypelniona chrustem.
Gdy uporal sie ze wszystkim, bylo juz kolo trzeciej nad ranem i slaba poswiata nadchodzacego poranka rozjasniala niebo na wschodzie. Stal samotnie na brzegu rzeki, obserwujac, jak lodz, niosaca ciala jego najblizszych, cala w plomieniach, dryfuje wolno z pradem rzeki. Patrzyl tak az do chwili, gdy migoczace swiatlo ognia zniknelo w oddali...
Udal sie z powrotem do miasta. Gleboka determinacja wziela gore nad zalem. Wciaz mial tu wiele spraw do zalatwienia. Wszedl do budki straznika i ulozyl sie w niej tak wygodnie, jak tylko sie dalo. Chwila snu nie byla od rzeczy. Cristina nie opuszczala jego mysli, a potem snow...
Wiedzial mniej wiecej, gdzie znajduje sie dom siostry Annetty, Paoli, choc nigdy tam nie byl, ani nigdy jej osobiscie nie spotkal. Annetta byla jego mamka i dobrze zdawal sobie sprawe, ze komu jak komu, ale jej moze ufac na pewno. Zastanawial sie, czy wie o losie, jaki spotkal jego ojca i braci, a jesli tak, to czy podzielila sie ta tragiczna wiescia z jego matka i siostra.
Zmierzal tam okrezna droga, caly czas majac sie na bacznosci; gdzie tylko mogl, biegl w przysiadzie po dachach, omijajac ruchliwe ulice, na ktorych - byl tego pewny - trafilby na szukajacych go ludzi Uberta Albertiego. Ezio nie mogl przestac myslec o zdradzie, ktorej dopuscil sie Alberti. Kogo mial na mysli ojciec, mowiac, ze gonfalonier jest "jednym z nich"? Co sprawilo, ze Alberti doprowadzil do smierci jednego ze swoich najblizszych sojusznikow?
Ezio wiedzial, ze dom Paoli miesci sie przy pierwszej ulicy na polnoc od katedry, jednak kiedy tam dotarl, nie mogl sie zdecydowac, ktory to budynek. Na frontowych scianach domow wisialy szyldy, ale zejscie na ulice i sprawdzanie kazdego z nich bylo zbyt ryzykowne. Mial juz wracac, gdy ujrzal Annette, nadchodzaca od strony Piazza San Lorenzo.
Nasunawszy na glowe kaptur tak, by ukryc twarz w jego cieniu, Ezio wyszedl jej na spotkanie; staral sie isc w zwyklym tempie, robiac wszystko, co w jego mocy, by wtopic sie w tlum mieszczan, zalatwiajacych swojej sprawy Minal nawet idaca z przeciwka Annette, stwierdzajac z zadowoleniem, ze zupelnie nie zwrocila na [link widoczny dla zalogowanych]
uwagi. Przeszedl jeszcze kilka krokow dalej i zawrocil, a dogoniwszy Annette, zrownal z nia swoj chod.
-Annetto...
Miala na tyle rozumu, by sie do niego nie obracac.
-Ezio. Jestes bezpieczny.
Post został pochwalony 0 razy
|
|